Powrót do lata - Pachnące peelingi i żelowe balsamy od Lirene
Nie wiem czy mi uwierzycie ale latem nie stosowałam peelingów do ciała. Moja skóra była w tak doskonałej formie, że nie używałam żadnych zdzieraczków by pozbyć się suchego naskórka bo go zwyczajnie nie było.
Sucha skóra pojawiła się dopiero wraz z ogrzewaniem mieszkania. Niestety tak mam każdego roku.
Wiąże się to z tym, że przez ogrzewanie w mieszkaniu wysusza się powietrze, które pobiera wilgoć skąd tylko się da. Więc nasze śluzówki i skóra są wtedy bardzo podatne na wysuszenie. W okresie jesienno-zimowym musimy dbać o nie szczególnie.
Nie lubię przesuszonej skóry tak samo jak cellulitu. Dlatego jesienią do pielęgnacji włączyłam peelingi i żele nawilżające. Postawiłam na markę Lirene z tego względu, że urzekły mnie ich nowe formuły i zapachy kosmetyków.
Peelingi cukrowe zamknięte w tubach i plastikowych słoiczkach pachną obłędnie. Nie potrafię wśród nich wybrać swojego faworyta. Te zapachy musicie poczuć sami by wybrać coś dla siebie.
Myślę, że jak już musiałabym postawić na swój ulubiony zapach z tej kolekcji to wybrałabym Peeling Cukrowy Mocca Cafe. Cudowny zapach kawy nieziemsko pieści zmysły podczas pielęgnacji. Mnie osobiście ten zapach urzekł jak żaden inny zapach peelingowy używany przeze mnie dotychczas.
Peeling w formie zdzieraka posiada zmielone ziarna kakao, których siłę zdzierania możemy regulować poprzez siłę nacisku na skórę.
Peeling fajnie wygładza i przygotowuje skórę pod dalszą pielęgnację.
Peeling Soczyste Mango brzmi całkiem apetycznie i letnio, prawda? Tak też jest, że pachnie ślicznie owocem mango, którego zapach bardzo lubię. Ten peeling działa idealnie na chandrę. Gdy chcę sobie poprawić nastrój biorę tę tubę, zamykam się w łazience i w myślach przenoszę się w słoneczne, egzotyczne miejsce. Zapach działa na moje zmysły jak aromaterapia.
Tuby z peelingami są miękkie i z łatwością można wykorzystać produkt do samego końca.
Bardzo fajną propozycją jest Lirene Węgiel Aktywny Detoksykujący Peeling do ciała z olejem babassu, który nie tylko oczyszcza dzięki zawartości węgla aktywnego jak i ujędrnia nam skórę.
Tutaj też mamy ciekawy i wyjątkowy zapach peelingu. Jego ciemny kolor w pudełeczku bardzo mi odpowiada gdyż lubię takie kolorowe mazidła do ciała.
Bardzo podoba mi się również peeling o nazwie Korund Szlachetny. Jest to Mineralny peeling do ciała z miodem i witaminą E. Produkt ma działać jak przeprowadzona mikrodemabrazja oczywiście w domowych warunkach.
Tutaj też mamy piękny i niespotykany zapach peelingu.
Słoiczki z tymi produktami dobrze się otwierają. Produkt musimy wybrać z opakowania dłonią co pewnie nie każdemu odpowiada. Jednak dzięki temu jesteśmy też w stanie opróżnić produkt do końca opakowania.
Po prysznicu i wykonanym peelingu obowiązkowo sięgam po balsamy. Tym razem w mojej pielęgnacji pojawiła się nowość jaką się żelowe balsamy do ciała Lirene.
Zastanawiałam się czy jestem w stanie się przekonać do takiej formy pielęgnacji ale konsystencja tego produktu i jego działanie na skórę szybko rozwiało moje wątpliwości.
Balsam w żelu Żurawinowy i Aloesowy pięknie pachną. Sama nie wiem, który jest moim faworytem, ale mam wrażenie że bardziej odpowiada mi aloes. Żurawina pachnie słodko i przyjemnie, aloes bardziej rześko. W obu przypadkach na początku czuć odrobinę chemii jednak ten zapach szybko się ulatnia i pozostawia pożądaną woń kosmetyku.
Balsamy w żelu od Lirene zawierają każdy po 30% wyciągów odpowiednio z żurawiny i aloesu.
Konsystencja jest świetna, wchłanialność tego kosmetyku jest doskonała.
Skóra jest nawilżona i zabezpieczona przed wysychaniem.
Balsam w żelu to doskonały produkt dla osób, które nie lubią tłustej warstwy na ciele jaka pozostaje po tradycyjnych masłach i balsamach. No i dla tych, którzy lubią po prysznicu od razu zakładać ubranie.
Żeby jak najdłużej zachować lato na skórze sięgam po Mgiełkę Brązującą z olejkową duo-formułą z bursztynem. Lubię produkty brązujące bo nadają ładny i zdrowy wygląd skóry gdy już zaczyna blednąć po lecie. Tej mgiełki używam częściej przed większym wyjściem, a tak to nanoszę ją raz w tygodniu. Wygodna forma z atomizerem pozwala mi na spryskanie ciała, a później równomierne wtarcie balsam w skórę.
Znacie już te nowości od Lirene?
Słyszałam o tych produktach, jednak sama nic nie testowałam. Kusi mnie w szczególności ten peeling mango. :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz powąchać jak pachnie. Myślę, że nie przejdziesz koło niego obojętnie :)
UsuńBardzo lubię ich kosmetyki, a w sumie dawno nic nie miałam :)
OdpowiedzUsuńNooo to najwyższa pora kupić jakiś balsamuś albo peelinguś :)
UsuńChyba miałabym problem z wyborem jednego i pewnie cały komplet by mnie skusił :)
OdpowiedzUsuńDawno nie mialam nic od Lirene
OdpowiedzUsuńKusi peeling soczyste mango i węgiel aktywny 🤔